Koniec świąt – początek depresji
Już od początku listopada wystawy sklepowe zaczęły mienić się kolorowymi lampami i ozdobami świątecznymi. Niedługo później radiowe rozgłośnie coraz śmielej przeplatały audycje świątecznymi hitami. Atmosfera oczekiwania i magii wykreowana przez media zaczęła nas otaczać z każdej strony. Wizerunek szczęśliwej, uśmiechniętej rodziny przy idealnie zastawionym stole, emanował prawie z każdej reklamy. Przekaz był jeden – święta mają być magiczne i idealne. Luksusowe prezenty pod choinką powinni znaleźć piękni i idealni młodzi ludzie. Co jeśli nasze święta nie spełniły tych wszystkich warunków?
Rozczarowanie świętami
Czujemy rozczarowanie, bo prezenty były mało wyszukane, barszcz za słony, a rodzina się pokłóciła. Do tego w żaden magiczny sposób na naszej drodze nie pojawiła się miłość naszego życia, a Mikołaj wcale nie przyleciał na saniach zaprzężonych w renifery. To ostatnie stwierdzenie to oczywiście sarkazm. Jeśli jesteśmy dorośli, to już od dawna nie wierzymy w takie bajki. Jednak czy to prawda? Gdyby tak było, nie dalibyśmy sobie wmówić, że święta to magia. Nie oczekiwalibyśmy od rodziny, że będzie idealna i może łatwiej przychodziłaby nam radość nawet z tych skromnych prezentów. To komercja rządzi naszymi wyobrażeniami o świecie. Reklamy i bilbordy wmawiają nam jak powinniśmy wyglądać i co mieć, by być szczęśliwymi.
W tym wszystkim gubimy prawdziwy sens Świąt Bożego Narodzenia i czujemy tylko rozczarowanie i gorycz. Bo nie doświadczyliśmy tej niby wszechobecnej magii, którą tak bardzo wszyscy dookoła nam wmawiali. Choinka to zwykłe drzewko obwieszone poplątanymi światełkami i starymi bombkami. W lodówce stoi miska z resztką sałatki jarzynowej i kilka niedojedzonych uszek, a jutro trzeba iść do pracy. Szara codzienność uderza nas z taką siłą, że stajemy się smutni i nic nam się nie chcę. Bo już nie ma na co czekać. No chyba, że na poświąteczne wyprzedaże, na których tak naprawdę zamiast oszczędzić wydajemy jeszcze więcej pieniędzy.